Mało nas,
a odnajdujemy
się w tłumie,
złączeni
krokiem żelaznym,
złączeni
pieśnią żelazną –
my,
podpalacze
serc,
dynamitardzi
sumień,
recydywiści
marzenia,
gniewu i
entuzjazmu.
[…]
(„Do przyjaciół poetów”)
Tym
razem coś dla miłośników biografii, poezji i historii - „Broniewski. Miłość wódka, polityka” (Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2011).
Jestem pewien,
że takiego Broniewskiego nie znacie. Mariusz Urbanek napisał porządną biografię
człowieka, który niewątpliwie zasłużył sobie na naszą pamięć. Widać, że praca nie
była tworzona na kolanach ani – tym bardziej – na kolanie. Myślę, że udało się
w niej uchwycić i ukazać wielowymiarowość autora wiersza „Bagnet na broń”. Z
kart tej książki wyłania się osoba, o której nie uczymy się w szkole – taka z
krwi i kości, mająca wzloty i upadki, przeżywająca rozterki i rozdarcia, zajęta
zarówno sprawami przyziemnymi, jak i wzniosłymi. Wyłania się z niej nie tylko
znakomity poeta, sympatyk lewicy i patriota, ale także pijący duże ilości
alkoholu kobieciarz, mąż i ojciec.
Dla mnie
Broniewski to przede wszystkim artysta, a nie polityczny naganiacz czy
alkoholik (jak sugerują dziś niektórzy). Fakt, jego poezja nader często nosi
znamiona politycznych sympatii i głównie tę znamy, ale nie znaczy to, że nie
pisał on nic innego. Wystarczy wspomnieć chociażby liryki poświęcone tragicznie
zmarłej w wieku 25 lat córce czy wiersze tworzonych poza granicami kraju, a
pisane ręką patrioty-tułacza.
Anula! Ty mi
dałaś w twarz,
moja córko…
Miałaś rację
i po śmierci ją masz,
córko-bzdurko.
Ja od roku
wierszy nie umiem pisać,
bo ty nie
żyjesz…
Upiory jakieś
mam na rękach kołysać
w bzdurach po
szyję?
To nie
bzdury, nie bzdury, Aniu,
ja jednak
jestem poetą,
chciałbym
wiersz napisać o wielkim kochaniu –
nie to!
(„O wielkim kochaniu”)
Polityka
oczywiście towarzyszyła poecie, była obecna niemal w każdym okresie jego życia.
Ja rozumiem jego postawę i zaangażowanie trochę inaczej niż większość
współczesnych publicystów. Otóż płocczanin jawi mi się jako naprawdę ideowy,
tradycyjny socjalista (czy komunista). Warto jednak przypomnieć, że latach
dwudziestych i trzydziestych za takie
poglądy można było zostać aresztowanym, co też przytrafiło się Broniewskiemu,
który trafił w wolnej Polsce za kraty z powody swoich nieprawomyślnych
poglądów. To samo spotkało go zresztą później w Związku Radzieckim. Moim
zdaniem zaangażowanie w ruch komunistyczny w II RP nie było wyrazem
koniunkturalizmu, ale głównie przejęcia się losem ekonomicznie upośledzonych
mas, bezwzględnie wykorzystywanych przez warstwy posiadające – fabrykantów czy
ziemiaństwo. Było sprzeciwem szczerym i radykalnym, choć niestety dość
krótkowzrocznym. A co sprawiło, że mimo pobytu w więzieniu w „ojczyźnie
proletariatu” poeta po wojnie nie zmienił zasadniczo poglądów? Myślę, że wiara
w nowy ustrój mogła wynikać z jego międzywojennych doświadczeń, ale także z
tego, co działo się w latach 1939-1945. Łatwo oceniać innych, szczególnie pokoleniu,
które nigdy nie żyło warunkach eksterminacji ludzi na skalę przemysłową, które
nie musiało się podporządkować restrykcyjnym prawom okupanta, które nie
widziało na własne oczy bydlęcych wagonów wiozących ludzi do obozów zagłady.
Myślę również, że Polska – jaka by nie była – po wojennej hekatombie mogła się wielu
ludziom jawić jako miejsce całkiem przyjazne – kraj, który nawet w najbardziej ponurych czasach
(stalinizm) ani trochę nie przypominał tego z okresu II wojny światowej. Tamte
restrykcje i prześladowania nie były nawet namiastką zgotowaną obywatelom naszego
państwa – czy to Żydom, czy Polakom – przede wszystkim przez hitlerowskiego, ale i radzieckiego najeźdźcę (o tym drugim niewiele się zresztą wtedy mówiło).
Ja chcę
wdychać warszawskie powietrze,
w tym
powietrzu jest moja żona,
puszczona z
dymem po wietrze.
Powietrze –
to ona.
Jest takie
miasteczko Oświęcim,
było tam
krematorium,
a teraz
święte i święci
latają
stamtąd ponad historią.
Cóż ja na to
mogę poradzić, co zrobić?
Westchnąć i
odejść.
Poza mną
urny, poza mną groby,
dawno miniona
młodość.
(„Oświęcim”)
Życia i twórczości Broniewskiego
nie wolno rozpatrywać i oceniać z perspektywy dzisiejszego podziału partyjnego
(to samo dotyczy zresztą innych artystów uwikłanych w politykę, a żyjących w
międzywojniu). Bohater opisywanej książki był lewicowcem, ale w jego
politycznym zaangażowaniu nie było miejsca chociażby na propagowanie prostackiego
antyklerykalizmu, próby zmiany stylu życia i zwyczajów ludzi prostych,
robotników. Oczywiście wszystko to działo się w innym świecie – przed
powstaniem ruchu Nowej Lewicy i zmierzchem partii masowych – ale przecież i w
tym okresie nie brakowało agitatorów propagujących swoiście rozumiany „postęp”.
Broniewski
to nie tylko piewca socjalizmu, ale również żarliwy patriota – legionista (mimo
sprzeciwu rodziny porzucił szkołę w wieku 18 lat), odznaczony orderem Virtuti
Militari i czterokrotnie uhonorowany Krzyżem Walecznych uczestnik wojny
polsko-bolszewickiej, który nawet w pierwszych latach „realnego socjalizmu”
wznosił toasty za Piłsudskiego.
Mariusz
Urbanek mówił w jednym z wywiadów prasowych, że Broniewski nigdzie nie czuł się
swój. Trudno się z tym nie zgodzić, bo co to za komuch, który walczy z Rosją
Radziecką po stronie „pańskiej” Polski i co to za patriota, który chwali
komunizm? A co to za poeta rewolucyjny flirtujący ze skamandrytami? Na dodatek Broniewski
pisał już w 1943 roku:
[…]
A druga bomba
– w grób smoleński!
Niechaj
rycerze zmartwychwstaną
i świecąc
każdy piersi raną,
świadectwo
dadzą krwi męczeńskiej,
tej krwi
niewinnej, z ręki kata
przelanej w
obcą ziemię czerstwą,
ze zgrozą,
lecz milczeniem świata,
za wolność,
równość i braterstwo.
[…]
(„Homo sapiens”)
(Chyba tylko kontrowersyjności
autora zawdzięczać możemy fakt, że nikt ostatnio nie wyciąga tego fragmentu…).
Nieco
inaczej prezentuje się sylwetka poety zarysowana w ostatniej części książki przez
jego przybraną córkę – Marię Broniewską-Pijanowską. Z tych wspomnieć wyłania
się między innymi obraz „konserwatywnego szlachcica” i ojca, który robił córkom
awantury za loki czy wizyty chłopaków. Ten wywiad nie pokazuje poety w zbyt
dobrym świetle, ale jest ciekawym dodatkiem.
W
każdym razie warto tę książkę przeczytać. Dzięki niej poznacie bliżej
międzywojenne środowisko literackie, dylematy polskich środowisk politycznych, fragmenty
pięknych wierszy i trochę jakże zawikłanej historii naszego kraju.
Żylasta dłoń na rękopisie,
schylonej głowy zarys lwi.
Na nie domknięte pada drzwi
olbrzymi cień. Na stole tli się
naftowa lampa.
Noc niezmierna,
gwiaździsta. (Ciężko nieść tę ciszę).
Mróz. Północ. Śnieg na dachach Berna,
puszysty śnieg.
Bakunin pisze.
schylonej głowy zarys lwi.
Na nie domknięte pada drzwi
olbrzymi cień. Na stole tli się
naftowa lampa.
Noc niezmierna,
gwiaździsta. (Ciężko nieść tę ciszę).
Mróz. Północ. Śnieg na dachach Berna,
puszysty śnieg.
Bakunin pisze.
[…]
(„Bakunin”)
Ksiązka dostępna jest w
Miejskiej i Gminnej Bibliotece Publicznej im. Leona Kruczkowskiego w Wieluniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz