DOŁĄCZ DO NAS.ZOSTAŃ CZŁONKIEM NASZEJ SPOŁECZNOŚCI :)
Nasz adres mailowy: pracownia.alt@gmail.com

piątek, 3 maja 2013

Polecamy przeczytać... (10)

„Oczami radzieckiej zabawki” (Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2012) to książka, o której było głośno, ale niestety przez bardzo krótki czas. A szkoda, bo Konstanty Usenko (prywatnie syn poetki Danuty Wawiłow; myślę, że to właśnie jej w dużej mierze zawdzięczamy tę książkę, autor sporo pisze o wyprawach z mamą na rosyjskie skłoty i plenerowe miejsca spotkań „nieformałów”) podejmując się przybliżenia nam, laikom, historii radzieckiego i rosyjskiego undergroundu, podjął się niesamowicie trudnego zadania, ale wyzwaniu temu niewątpliwie sprostał. Benedyktyński trud jednego z członków grupy Super Girl and Romantic Boys (do niedawna żaden after na imprezach Pracowni Działań Alternatywnych nie mógł obejść się bez ich kawałku) nie poszedł na marne. Warto jednak zaznaczyć, że z tą pracą mogą mieć problem ci, którzy z szeroko rozumianą kulturą alternatywną nie mają lub nie mieli czegoś wspólnego. Mimo wszystkich objaśnień i łopatologicznych nieraz tłumaczeń osobie w ogóle niezorientowanej w tych wszystkich subkulturowych niuansach może być trudniej tę książkę zrozumieć. Z drugiej strony jednak wątpię, czy tacy ludzie po „radziecką zabawkę” sięgną, ale jej obecność w niektórych telewizyjnych programach pozwala snuć takie przypuszczenia. Jednak to nie jest zarzut.

      W każdym razie na początek warto odpowiedzieć tym krytykom, którzy uważają, że do tej pozycji powinna być dołączona płyta. Trudno jest mi to sobie wyobrazić. Oczywiście na nic zdałoby się tu CD, a to z tego powodu, że opisywanych i wspomnianych choćby zespołów jest tutaj mnóstwo. Niejeden z nich nagrał kilka płyt, a przecież muzyka ewoluuje, w różnych okresach swojej działalności artyści czerpią inspiracje z rozlicznych źródeł, sięgają do najrozmaitszych stylistyk. Można by oczywiście skompilować „greatest hits”, ale efekt mógłby być odmienny od założonego no i byłoby to zapewne dość skomplikowane od strony prawnej. Inna sprawa, że w dwudziestym pierwszym wieku z tak szeroko rozpowszechnionym dostępem do internetu każdy sam łatwo znajdzie interesujące go nagrania. Banał, ale zdaje się, że niektóre nasze dziennikarskie asy nie potrafią tego zrozumieć. Na marginesie muszę wspomnieć, że nie mam dobrych doświadczeń z płytami dołączonymi do takich książek. Proszę sięgnąć chociażby do „Kultu Kazika” Leszka Gnoińskiego czy „Punk Rock Later” Mikołaja Lizuta. Wybór numerów na dołączonych do nich CD uznałbym za dość kontrowersyjny. Z kolei nie tak dawno, bo trzy lata temu ukazały się książki, które jednak się bronią, choć bonusów w postaci krążka nie zawierają (vide „Dezerter. Poroniona generacja” Krzysztofa Grabowskiego i „Auto-bio-Grabaż” Krzysztofa... Grabowskiego i Krzysztofa Gajdy).

      „Oczami radzieckiej zabawki” czyta się dobrze i sporo zrozumie nawet ktoś, kto nie interesował się wschodnią sceną niezależną. Nagromadzenie faktów, anegdot czy plotek jest imponujące, już sama ilość wymienionych zespołów robi wrażenie. W tym miejscu należy pochwalić edytorską stronę tej monografii, bo samo wytłuszczenie nazw znacznie ułatwia czytanie, podobnie jak zamieszczone na końcu słownik i kalendarium. Plus należy się także za dużą ilość przetłumaczonych fragmentów tekstów wplecionych w tę opowieść. 



      Nie do końca zgadzam się z Rafałem Księżykiem, który na czwartej stronie okładki pisze, że „po lekturze nie będziemy mieli wątpliwości, że najprawdziwszy punk był na Syberii”, a to dlatego, że zespołom stamtąd autor nie poświęca zbyt wiele miejsca, najwięcej jest jednak o Petersburgu i Moskwie, a już nieprzyzwoicie dużo stron zajmuje opowieść o zespole Kino i jej liderze Wiktorze Coju. Dużo jest też o grupie Akwarium, Futbol (jeden z pierwszych punkowych zespołów w Moskwie), Zoopark i paru innych, których nazw nie przyswoiłem. Problem z nimi jest jednak taki, że potencjalny czytelnik, który sięgnie po muzyczne dokonania niektórych z opisanych kapel, może się trochę rozczarować, bo miał być przecież underground, miały być czady jak w Polsce lat 80... Nie zawsze są. 



      Usenko skupia się chyba głównie na ósmej dekadzie XX wieku, ale pisząc o latach dwutysięcznych, nie zapomina chociażby o narodzeniu się Antify, rozwoju hardcore'owej sceny antyfaszystowskiej, który datuje na 2005 r. (za pierwszy taki skład uważa zaś założony w roku 1999 Koleso Dharmy), wspomina o hip-hopie (sporo o Moscow Death Brigade), niezależnym techno i disco. Autor muzykę przeplata z polityką, historią i literaturą i raczej nie ma powodów, by mu nie wierzyć, bo Rosję czuje i rozumie, choć może w nieco inny sposób niż reportażyści Hugo-Bader i Kapuściński, niemniej jest to punkt widzenia równie interesujący i pobudzający intelektualnie. 



      Wiele zjawisk opisanych w tej pracy mnie zaskoczyło. Jednym z nich był opis festiwalu w Podolsku. Wiele mówi się o tym, że Jarocin był jedyną taką imprezą w tej części Europy. Teraz zastanawiam się, czy nie przemawia przez nas megalomania, ale i ignorancja. Właśnie w Podolsku w 1987 roku (fakt, trochę później niż nad Wisłą) odbył się „radziecki Woodstock”, na który zjechało kilkadziesiąt tysięcy ludzi (oficjalnie sprzedano 40 tys. biletów, nieoficjalnie gości miało być jeszcze raz tyle) oraz Dywizja Wojsk Wewnętrznych im. Feliksa Dzierżyńskiego. Nie, nie było to nasze Opole, bo widzowie mogli zobaczyć występ chociażby blackmetalowego Obłacznego Kraja, postpunkowego Bomż, estońskich punkowców z J.M.K.E. czy DDT. Ciekawie też Usenko opisał zjawisko skłotingu w ZSRR. Okazuje się, że pod koniec lat 80. w Petersburgu istniał kompleks kilkupiętrowych kamienic zajętych przez artystów. H4/B4 był pierwszym muzycznym skłotem w tym mieście, a jego „ojcem” był sześćdziesięcioletni Oleg Sumarokow...






Parafrazując klasyka: napisałem już więcej, niż wiedziałem. Polecam! 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz