A było tak: w roku 2004
eseldowski minister rolnictwa wydał rozporządzenie, które wprowadzało możliwość
uboju rytualnego. Jednak kilka dni temu Trybunał Konstytucyjny wykazał
sprzeczność rozporządzenia z polskim prawem i uznał je za nieważne. Niestety
1 stycznia wchodzi w życie rozporządzenie unijne, które zezwala na ten sposób
uśmiercania zwierząt i będzie ono obowiązywało w krajach, które na takie
praktyki się zgadzają. Nasze Ministerstwo Rolnictwa już szykuje nowelizację
zezwalającą na ten rodzaj uboju. Członkowie Polskiego Stronnictwa Ludowego zbierają
podpisy pod projektem ustawy dopuszczającej ten rodzaj zabijania zwierząt, a ma
to związek prawdopodobnie z tym, że niektórzy posłowie tej partii są
właścicielami ubojni.
Sprawa
jest poważna. Kilka miesięcy temu w tygodniku „POLITYKA” artykuł na ten temat
popełniła Agnieszka Sowa. Opisała w nim, jak wygląda ubój rytualny:
Najpierw, poganiane elektrycznym
pastuchem, wchodzą pojedynczo do stalowej komory w kształcie walca. Walec
zamyka się, krowa musi wystawić głowę przez jedyny otwór. Stalowe pudło obraca
się o 180 stopni, krowa leży w klatce do góry nogami, pneumatyczny
chwytak unieruchamia jej głowę, wyginając szyję do tyłu. Rzezak wypowiadając
słowa modlitwy podrzyna zwierzęciu gardło. Krew chlusta do góry. Walec wykonuje
następne pół obrotu, krew leje się już zgodnie z prawami fizyki. Walec
otwiera się i krowa wypada na stalową kratownicę. Co któraś wychodzi
o własnych siłach, wierzga i rzuca głową, czasem wstaje i –
mimo że wszystko jest śliskie od krwi – próbuje uciec. Agonia trwa
około dwóch minut. Wszystko w rytm łomoczącej maszynerii. Czasem rzeźnik
od razu podwiesza zwierzę za nogę do góry na łańcuchu. Krowa, jeszcze żywa,
pręży się i próbuje uwolnić. Następna, już w klatce, widzi konającą
poprzedniczkę (A. Sowa, Horror na eksport, „POLITYKA”, nr 12, 31 marca 2012
r.).
Bioetyk
z Muzeum i Instytutu Zoologii Polskiej Akademii Nauk, członek Polskiego
Towarzystwa Etycznego profesor Andrzej Elżanowski powiedział na antenie radia
TOK FM, że choć żaden ubój na skalę przemysłową nigdy nie jest do końca
humanitarny, to różnica między ubojem konwencjonalnym a rytualnym polega na
tym, że o ile w przypadku uboju konwencjonalnego zwierzęta są narażane na
skrajne cierpienia w wyniku „niedbalstwa, niesprawności sprzętu, chamstwa czy
braku nadzoru inspekcji weterynaryjnej”, to w przypadku uboju rytualnego chodzi
o torturę, która jest wpisana w samą procedurę tego zwyczaju. Dodał również:
„Porównanie uboju rytualnego ze standardowymi metodami uboju zostało
przeprowadzone już kilkakrotnie przez kompetentne komisje międzynarodowe,
składające się m.in. z lekarzy weterynarii i innych, którzy nie analizowali
tego in abstracto, lecz chodzili do ubojni rytualnych i sprawdzali, jak
to w rzeczywistości się odbywa. Wyniki obserwacji i badań tych komisji są
zbieżne i jednoznaczne: ubój rytualny jest gorszy dla zwierząt, naraża je na
dodatkowe przedśmiertne cierpienia”.
Mamy
do czynienia z barbarzyństwem, które próbuje usprawiedliwiać się wolnością
religijną. W niektórych europejskich krajach jest ono zakazane, między innymi w
Szwecji, Szwajcarii, Islandii i na Łotwie. Mamy nadzieję, że polscy politycy
także staną po stronie bestialsko zabijanych zwierząt, a nie garstki
biznesmenów czerpiących z tego okrucieństwa korzyści. Pocieszające jest to, że coraz
więcej ludzi, także ze świata mediów i polityki, protestuje.
Osobiście
podzielam zdanie redaktora Cezarego Łasiczki z wymienionej wyżej stacji radiowej, który wypowiedział
się w tej samej audycji w następujący sposób: „Mój głos w wyborach uzależniony jest od rozwiązania
tej sprawy. Albo udajemy, że bawimy się w demokrację, albo to jest prywatny
folwark kilku panów, którzy chcą na tym kosić kasę”. Ja także przy najbliższej
okazji rozliczę polityków za ich stanowisko w tej sprawie. Wam także to polecam, ale teraz musimy zrobić wszystko, by zastopować w Polsce to bestialstwo.
MB
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz